Polub na facebook'u

czwartek, 5 grudnia 2013

...and the winner is

Właśnie dokonałam losowania magiczną, internetową maszyną ;). Z przyjemnością chcę ogłosić, że zwycięzcą jest Drora minimundo. Mam nadzieję, że kredens się spodoba. Proszę wyślij mi swój adres na e-mail: barbara.rybaa@gmail.com.

I've just used a magic, drawing web machine;). With pleasure I want to announce that the winner is Drora minimundo. I hope you are going to like grandma's dresser. Please send me your  address to my e-mail account: barbara.rybaa @ gmail.com.

Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w rozdawajce. Dzięki temu odwiedziłam wiele interesujących blogów, o których istnieniu nie miałam wcześniej pojęcia.  Obserwuję już chyba z milion stron:D.     

 By the way, I would like to thank  everyone who took part in our giveaway. As a result, I visited many interesting blogs, that I didn't even realize existed. Now I am a follower of probably million pages: D.

Ahora mi blog tiene muchos observadores hispanohablantes. Muchas gracias! Yo estudio espanol y me he enamorado de esta lengua. Espero que en el futuro tenga un blog tambien en espanol. Dame un poco de tiempo, por favor :).

                                                                                                             

piątek, 1 listopada 2013

Rozdawajka/ Giveaway






Niektórzy świętują kilkaset obserwujących, my będziemy celebrować 26 :).
W podzięce za przyjęcia do społeczności miniaturzystów "kredens po babci".
Szafka jak na skalę 1;12 ma solidne wymiary. Jest też jednym z pierwszych naszych dzieł (Arek złośliwie twierdzi, że to widać ;), ale ja mam do niej sentyment. Losowanie w moje imieniny, czyli 04.12.2013. 
Z "gadżetami po babci " widocznymi na zdjęciu narazie nie mogę się rozstać, także stanowią tylko dekorację.

Jak wziąć udział w rozdawajce?  Zostancie obserwatorami bloga i napiszcie komentarz do tego posta. Mile widziane udostępnienie informacji o rozdawajce u siebie.


***

Some people celebrate a few hundred followers, we are going to enjoy 26 :).
In return for adopting us into the community of miniaturists', a small gift- "grandmother's dresser".
In scale 1/12th this cabinet has a very solid size. It is also one of our first  miniature works (Arek maliciously claims that  it is visible ;), but I have a kind of a sentiment when it comes to this cabinet. Little lottery is going to happen on my name day- 04.12.2013.
The "grandmother's gadgets" visible on the picture are not the part of the giveaway, sorry:(.

How to participate in Giveaway? Please be an observer of our blog and write a comment on this post. It would be nice if you could share information about this giveaway on your blog. 

wtorek, 15 października 2013

Lets wash some dishes!



Z dedykacja dla Gosi Suchodolskiej, która mobilizuje mnie do aktywności blogowej.
With dedication for Gosia Suchodolska, who encourages me to be more active on my blog.









Prace nad kuchnią postępują w żółwim tempie. Dopadła nas rzeczywistość i miniaturki poszły na boczny tor. Mimo wszystko udało mi się wykonać mini-suszarkę do naczyń.






Works on the kitchen are progressing at a snail's pace. We've been caught up with reality and unfortunatelly we had to postpone some major plans about miniatures. Still, I managed to do a mini-drainer.







Jak i co?



  • Główny budulec to ramki do scrabbokingu odpowiednio docięte i pomalowane akrylową farbą w spray'u. 
  • Metalowe elementy powstały z drutu służącego do wykonywania klamer protytycznych :D. Jeśli chodzi o tych wszystkich którzy nie mają dostępu do takiego cuda, zwykłe spinacze wystarczą.




What and how?



  • The main material was scrabbooking frame. I cut it and paint with acrylic spray.
  • Metal parts were made out of prostodontic wire. If you by any chance don't have such thing you can use a simple clip.





Zastanawiam się czy jesteśmy jedynymi ludźmi, którzy prace zaczynają od tyłu (tzn. najpierw wykonują meble i dodatki)?

I am wondering if we are the only one who start from the end (I mean, make pieces of furniture and accessories first).



niedziela, 29 września 2013

Całkiem duży Festiwal Wina/ Quite big Wine Festival



Projekt/ Design
Miniaturowe rękodzieło poszło w kąt na jakiś czas, ze względu na wyjazd do Serbii. Nie była to jednak taka sobie zwykła podróż, bo wyjechaliśmy by być wolontariuszami na festiwalu wina i stworzyć show o starożytnym Rzymie…

Miniature craft was put aside for a time, because of  our journey to Serbia. It wasn’t the usual touristic trip, because we were volunteers at the festival of wine. Our main goal was to create a show about ancient Rome...

Brzmi to dość egzotycznie, ale tak właśnie było.  Wśród zielonych pagórków Vojvodiny (część Serbii przy granicy z Węgrami), znajduje się wiele winnic. Ich właściciele raz do roku organizują festiwal w uroczej miejscowości Sremski Karlovci.




This sounds a little bit exotic, but is true. On the green hills of Vojvodina (part of Serbia near the border with Hungary), there are many wineries. Their owners every year organize a festival in the charming town of Sremski Karlovci.

Dlaczego akurat przedstawienie o Rzymie? Tereny te należały kiedyś do Imperium Romanum i uważa się, że to właśnie rzymianie sprowadzili do Serbii winną latorośl. Minęły wieki i oto dziesięciu wolontariuszy z różnych zakątków świata (Słowacja, Słowenia, Finlandia, Portugalia, Turcja, Niemcy, Meksyk i oczywiście Polska) plus czwórka miejscowych stanęło przed wyzwaniem stworzenia show, które urozmaici program festiwalu.  Ograniczał nas limit czasowy, mieliśmy właściwie tylko 5 dni na wymyślenie wszystkiego, uszycie części kostiumów i przećwiczenie ról. Poprzeczkę postawiliśmy sobie wysoko.  Miał być 4-osobowy legion Rzymski, grupa barbarzyńców, pochód Bachusa, bitwy, porwanie i happy end. I wiecie co? Udało się!:)






Why a show about Rome? These land once belonged to the Roman Empire and it is believed that it was the Romans who brought the wine to Serbia. Many centuries later ten volunteers from all over the world (Slovakia, Slovenia, Finland, Portugal, Turkey, Germany, Mexico, and of course Poland) plus four locals faced the challenge of creating the show, that should enhance the festival. We had very limited time, only five days to come up with ideas, produce  the costumes and practice the roles. We set the bar high. We wanted to have legions of Rome, a group of barbarians, the procession of Bacchus,  battles, a kidnapping and a happy ending. 

And you know what? It all worked! :)





Część z nas (m.in. Arek) zmieniła się w profesjonalnych wojowników dzięki Alexa i Marco, serbskim koordynatorom, którzy prywatnie zajmują się LARP (long action  role playing).  Ja po dokonaniu rekonesansu w internecie, zaprojektowałam swój kostium, a następnie uszyłam go ręcznie (brrrr godziny obszywania ble). Po show przez godzinę organizowaliśmy warsztaty i gry. Częstowaliśmy przechodniów napojem wykonanym  w oparciu o rzymską recepturę i ciastem o smakowitej nazwie „Placenta” (łac. łożysko).





Najważniejsze jest jednak to, że nasze przedstawienie przyniosło dużo radości widzom w różnym wieku. Rzymianie i barbarzyńcy zostali zaproszeni  do sesji ślubnej, Bachus musiał zostawić swój orszak by udzielić wywiadu do telewizji.

Some of us (including Arek) changed into professional warriors thanks to workshops made by Alexa and Marco, Serbian coordinators, who have been practicing LARP (long action role playing) for many years.




After a reconnaissance on the internet, I designed my own costume, and then I made it (brrrr hours of sewing ugh). After our show
we also organized workshops and games. We were giving passers drink ​​based on the Roman recipe and a tasty cake called "Placenta".  However, the most important was that our show brought a lot of joy to viewers of all ages. Romans and Barbarians were invited to the wedding session, Bachus had to leave his parade to give interview for television.

 Choć tak naprawdę najbardziej liczą się chyba te wszystkie dziecięce uśmiechy i piski radości.

Although what really matter were smiles  of children.









***

Miniaturowe Ps. Przysięgam uroczyście, że następny wpis będzie tylko i wyłącznie o miniaturach :).
Miniaturowe Ps2. W Serbii kupiłam kota firmy Schleich.  Arek twierdzi, że jest nie w skali i ma wymiary niedużego tygrysa. Wydaje mi się, że dramatyzuje ;).
Miniaturowe Ps.3. W Szentendre na Węgrzech  w sklepie z ceramiką znalazłam miniaturowy dzbanuszek. Oczywiście musiałam go kupić. Stanie sobie w kuchni.



Miniature Ps. I solemnly swear that the next post is going to be only about miniatures :).

Miniature Ps2. In Serbia I bought a  Schleich's cat. Arek says it is not tin the scale and has the dimensions of a small tiger. I think he is dramatizing;).


Miniature Ps.3. In Szentendre (Hungary) in the ceramic store I found a mini-jug. Of course I had to buy it. It is going to stand in the kitchen.



wtorek, 20 sierpnia 2013

Liczą się małe rzeczy- Toruń/ Little things matter- Toruń








Długo się zastanawiałam czy wprowadzać tu wpisy nie dotyczące miniatur. Tytuł bloga ("liczą się małe rzeczy") daje mi jednak pole do przekrętów. Wszak określenie "małe rzeczy" można interpretować na różne sposoby, nieprawdaż ? ;)

I have been wondering for a long time if I should write here about things not connected with miniatures. However the title of this blog  ("little things matter") empowers me to do some scams. You can understand "little things" in different manners, am I right ?;)


***



Jeszcze w kwietniu w ramach promocji Polskiego Busa kupiłyśmy z przyjaciółką bilety na trasie Kraków-Toruń-Kraków za 20 złotych. I tak oto spędziłyśmy weekend w mieście krzyżaków, pierników i Kopernika (w dowolnej kolejności). Nie będę streszczać wszystkich atrakcji miasta, ale na marginesie  uwagi o rzeczach ktore mnie zachwycily i zaciekawiły: 

With my friend we bought discounted bust tickets (Kraków-Toruń-Kraków). Because of that we had a chance to spend weekend in the city of crusaders, gingerbread and Copernicus. I don't want to write a small guidebook but would like to  share some interesting (at least for me) pieces of information:




Muzeum Piernika- w tym muzeum ciężko się nudzić. Zamiast oglądać zakurzone eksponaty, po złożeniu przysięgi czeladnickiej, samemu piecze sie pierniczki oparte na XVII w. recepturze. Na zdjęciu powyżej moje dzieło.
Gingerbread Muzeum- in this museum it is hard to get bored. Instead of watching the dusty exhibits, after taking the peon's oath, you bake gingerbread all by yourself. And you are using orginal recipe from 17th century.





      Zródło: e-podróże
     Fontanna Cosmopolis- nawiązuje do słynnego dzieła Mikołaja Kopernika "O obrotach sfer niebieskich".  113 dysz wodnych wraz z efektami świetlnymi i muzyka filmowa tworzy niesamowite widowisko w letnie wieczory. Takich fontann na swiecie a nawet w Polsce jest wiecej. Mnie zachwycilo, ze ludzie w trakcie spektaklu zaczeli wokol niej tanczyc, a jednemu dziecku niestraszna była nawet woda ;).

    Fountain Cosmopolis-refers to the famous work of Nicolaus Copernicus "On the Revolutions of the Celestial Spheres". 113 water jets, along with light effects and soundtrack creates an amazing spectacle during the summer evenings. There are more  fountainslike that in the world and even in Poland. But what amazed me were people, who during the show began to dance around it. One kid wasn't even scared of  the water;).




      Zródło: cyfronet.krakow
    Jak wyglądał Kopernik? 

    Historia udzielania odpowiedzi na to pytanie przypomina scenariusz niezłego filmu sensacyjnego. Pierwsze próby ustalenia miejsca pochówku to rok 1802. W trakcie II Wojny Światowej astronoma szukali równiez najprawdopodobniej Niemcy. 

    Dlaczego jednak poszukiwania były tak trudne, choć wiadomo było, iż Kopernik spoczywa w katedrze we Fromborku? Badacze nie dysponowali dokumentami lokalizującymi dokładne umiejscowienie grobu. Zresztą kościół był wielokrotnie przebudowywany i niektore elementy po prostu przenoszono w inne miejsca. Spraw nie ułatwiał też fakt, że pod posadzkami katedry znajduje się ponad 100 ciał, najczęściej bezimiennych. 

    Dopiero odnalezienie w tekstach źródłowych informacji wskazującej na to, iż kanoników (a więć również Kopernika) chowano w pobliżu, ołtarza, którym opiekowali się za życia zawęziło poszukiwania. W latach 2004-2006 przeprowadzono bardzo intensywne prace (posiłkowano się nawet georadarem), zwieńczone odnalezieniem czaszki nalężącej najprawdopodobniej do Kopernika. 

    Czy to jednak na pewno on? Do pomocy ruszyła...policja. A dokładnie Centralne Laboratorium Kryminalistyki, które  wykonało  rekonstrukcje twarzy. Wszystko wskazywało na to, że w końcu odnaleziono astronoma. Aby mieć pewność konieczne było przeprowadzenie badań DNA. Próbkę materiału pobrano z zębów. Z czym ją jednak porównać? Próbowano zlokalizować grób wuja Mikołaja, bezskutecznie. Analizowano linie genealogioczną (Kopernik miał dwie siostry), trop urywał się jednak w XVIII wieku. Gdy już wydawało się, że nigdy nie będziemy mieć pewności ratunkiem okazał się ...Potop Szwedzki. W trakcie najazdu z Polski zrabowano wiele bezcennych dzieł, m.in. kalendarz astronoma. Złoto zawsze wywołuje emocje. Nudne, naukowe książki po łacienie na szczęście nie, dlatego kalendarz dotrwał do naszycyh czasów praktycznie nietknięty. Wśród jego kart znaleziono kilka włosów, które posłużyły do analizy. Dziś już wiemy, że odnaleziona czaszka należała naprawdę do Mikołaja Kopernika. Jeśli ktoś chce poznać całą historię, a nie tylko telegraficzny skrót, zapraszam tu. 









    How did Copernicus look like? 

    The story of searching for the answer  is like a scenario for a good action movie. The first attempts to establish the place of burial were made in the year 1802. During World War II Germans were probably also looking for  astronomer. 

    What made the exploration so difficult? Although it was known that Copernicus was buried in the cathedral in Frombork, the researchers did not have the documents locating the exact place of burial. You have to remember, that  the cathedral was rebuilt several times and some elements were simply transferred from one place to another. Besides, it is believed that under the floors of the cathedral there are located more than 100, mostly nameless, bodies. Information pointing to the fact that the canons (and thus also Copernicus) were buried nearby an altar, which they were looking after during their life narrowed the search. In the years 2004-2006 very intensive work (researchers were even using GPR) were held. And finally the skulls belonging probably to Copernicus was found. 

    But was it really Copernicus? The great help was ... police.  The Central Laboratory of Forensic Science made a facial reconstruction based on a skull. It seemed that it was in fact astronomer.  However, to be sure, it was necessary to conduct a DNA test. A sample was taken from the teeth. But how to find material to compare? Researchers  tried to find the grave of  Nicholas' uncle, but to no avail. Analysis of genealogical line was also a dead end  (Copernicus had two sisters). Unfortunately the trail broke off in the eighteenth century. When it seemed that we will never be sure, rescue came from the least expected side ... Swedish Deluge. During the Swedish invasion of Poland in 17th century many priceless works, among others  astronomer's calendar, were robbed. Fortunately while gold always evokes emotion, boring, academic books are not so interesting. Because of that the calendar has survived almost intact until now. Among the papers  several hairs was found. It was used for analysis. Today, after many ages and twists we know how did Copernicus looked like and were he was actually burried.







    Ps. Pisać czasami o rzeczach niezwiązanych z miniaturami, czy sobie darować?
    Ps. Should I write about things not connected with miniatures or better not?


    środa, 24 lipca 2013

    Sezon niejadalnych dżemów/ Season of uneatable jams






          Gdy Perfekcyjne Panie Domu znoszą do spiżarni kolejne przetworowe smakołyki, ja do słoiczków pcham paskudny plastik. Tak czy inaczej, efekt na zdjęciu Kingi M (więcej o niej przy okazji kolejnego wpisu) wygląda całkiem, całkiem smakowicie.








    W internecie istnieją miliony tutoriali jak wykonać miniaturowe dżemy, więc nie będę ich powtarzać. Ja użyłam:

    • buteleczki ze sklepu z biżuterią, 
    • owocowych patyczków fimo ciętych skalpelem,
    • rafii z bukietu kwiatów,
    • uniwersalnego kleu Dragon zabarwionego farbka wodną i wstrzykniętego do buteleczek strzykawką.
     Voile!

    Ps. Droga Diano, musisz mi wybaczyć, że tak mało zdjęć, ale od następnego razu postaram się poprawić ;).




    Dobry sąsiad nie jest zły/ Good neighborhood is essential





        While  perfect housewifes prepare excellent jams, I put acrylic mass into tiny jars. But the ultimate effect captured on  pictures of Kinga M (more about her on the  the next entry) looks quite tasty.









    On the Internet, there are tons of tutorials on how to make a miniature jam, so I will not repeat them. To make a long story short, I used:

    • mini bottles from a jewelry store,
    • fimo fruit  sticks cut with a scalpel,
    • raffia from a bouquet of flowers,
    • universal, acrylic glue mixed water paint. I injected this mixture to the bottles with a syringe. 

     
    Voile!

    Ps. Dear Diana, you have to forgive me for only two pictures, but next time I will try to improve ;).

    niedziela, 2 czerwca 2013

    Podstawka pod tort, czyli na co się przydaje NFZ/ Cake stand-the story about alternative usage of national health system





            Historia podstawki pod tort to jedna z tych opowieści z morałem, że inspiracje są wokół nas. Otóż wszyscy, którzy leczą swoje zęby na NFZ znają słynne „metalowe plomby”. Kiedyś zarabiane ręcznie w moździerzu, dziś produkowane są w kapsułkach przeznaczonych do specjalnych wytrząsarek. I pewnego dnia patrząc na jedną z tych kapsułek doznałam olśnienia- przecież ona wygląda jak miniaturowa nóżka od podstawki do torut! Do kompletu wystarczył jeszcze dwa ażurowe elementy biżuterii nabyte kiedyś na allegro (wtedy nie wiedziałam jeszcze do czego się przydadzą, ale ładnie wyglądały ;) oraz obcięte pudełko na dzwonek (jako klosz). Całość pomalowana i z torcikiem zakupionym na allegro prezentuje się tak:







    The story about the cake stand is one of those showing that inspirations are all around us. Most of people in Poland being treated by NHS dentists know “metal, amalgam fillings”. In the past they were prepared in mortars,  now are produced in special capsules. One, busy day my brain shouted “Eureka! A capsule looks like a basis of a miniature cake-stand". I combined it with elements for making jewllery and a part of plastic box from a small bell. You can see how does it look painted white:







    Nie będę ukrywać, że chciałabym, żeby torcik był mojej roboty, ale niestety to jeszcze nie ten poziom. Na pocieszenie pozostaje mi oglądane dokonań Gosi Suchodolskiej, która specjalizuje się w tworzeniu miniaturowego jedzenia. Kto wie może za jakiś czas uda mi się sięgnąć jej hmmm tak do pięt?:P

    I would like this cake to be mine but unfortunately it is not yet my level.  When I want to see something inspiring, I am always looking at little delicacies, that Gosia Suchodolska is making. Who knows, maybe one day I will be 1/100 as good as her? :P





    Złote porady Cioci Basi:
    • Przy obcinaniu klosza dokonała się mała masakra, a można było od początku nagrzać nożyk i poszłoby bezkrwawo i bez-rysowo ;).

    Golden tips from aunt Barbara:  
    •  There was a small massacre during cutting the plastic top of the cake stand. And all I needed to do to avoid it was to heat up the knife ;).

    sobota, 18 maja 2013

    Kuchenka- cooker



    Kuchenka to dzieło wykonane w całości tylko i wyłącznie przeze mnie (złośliwi twierdzą, że widać;). Szkielet sklejony z Depronu zakupionego w sklepie modelarskim, a następnie pomalowany na biało. Pokrętła z przekładek (półprodukty do wykonywania biżuterii). Piekarnik wykończony na czarno lakierem do paznokci i …się otwiera, ha!
    Cooker is a piece made ​​entirely by me (mischievous says it is visible;). Skeleton  was made from Depron purchased in a model shop. Than, I polished it and painted white. Knobs are from elements for making jewelry. Oven was painted black with nail polish. I am really proud because doors opens!

    Kuchenka we własnej osobie/ The cooker itself

    Czajniczek to mosiężna miniaturka upolowana na allegro i pomalowana lakierami.
    Miniature brass teapot was hunted on polish ebay and painted with lacquer.


    Nie jest źle, ale mimo wszystko czuję, że za jakiś czas wezmę się za kuchenkę od nowa.
    It is not that bad but somehow I feel, I will do it once again in a while.

    niedziela, 28 kwietnia 2013

    Tea time, czyli jak odkryliśmy forniry/ Tea time- a story about discovering veneers

    Podwieczorek/Tea time


    Po debiucie z tutorial’em Kriss'a miałam ochotę wypłynąć na szerokie wody i zrobić coś według własnego projektu. Mój wybór padł na stół i krzesła kuchenne. W internecie znalazłam kształt krzeseł, który mi się podobał. Uzbrojona w metr wkroczyłam do własnej kuchni w skali 1:1 i wymierzyłam krzesła, wymiary podzieliłam na 12 i naszkicowałam. Do malowania wybrałam biały, matowy lakier w sprayu.


    Muza w skali 1:1/ My muse in the 1:1 scale


    After the debut with Kriss’s tutorial, I wanted to make something according to my own design. My choice was the kitchen table and chairs. In the Internet, I found the shape of the chairs, which I liked. Armed with tailor meter, I stepped into the 1:1 scale and checked the size of the chairs. I did a sketch in 1/12th scale. I painted finished chairs with white, matt, lacquer spray.




    Przy stole się rozkręciłam. Zresztą na blogach naoglądałam się cudów, które robią inni i chciałam być jak oni :D. Jak jednak zrobić np. elementy wypukłe jeśli nie umie się rzeźbić? Tutaj pomocna okazała się szpachla akrylowa. Gotowy stół był jednak jakiś nudny. Całość zlewała się w jedną wielką białą plamę. I tutaj aniołem stróżem jak zwykle okazał się Arek- uświadomił mi, że na świecie istnieje coś takiego jak forniry. Jak się okazało ich skrawki wielkości A4, można kupić np. na allegro za grosze. Stół ozdobiony blatem od razu nabrał charakteru.




    With a table I hitted up. Besides, at  blogs I saw all those wonders that others do, and I wanted to make something simillar:D.  But how to do convex shapes when you don’t know how to carve? And this is how I discovered acrylic wood filler.
    Unfortunately ready  table was... kind of  boring.  And here he was, my guardian angel- Arek ;). He made ​​me realize that in the world there are such wonderful things as for example veneers. As it turned out the pieces of A4 size are avaliable on ebay  for pennies. The table top  decorated with one looked much better.




    Zastawa i jedzonko niestety kupne. Kiedyś pewnie weźmiemy się i za to. Łyżeczki i widelczyki to charmsy. Podstawka pod tort mojego pomysłu&roboty, ale o tym kiedy indziej.
    Unfortunately tableware and food were not made by us. But who knows, maybe one day we’ll make them. Spoons and forks are charms. The cake stand- design&realization- I.



    Pierwszy kredens i złote rady/ First dresser and golden tips


    Zaopatrzeni w sklejkę ze sklepu modelarskiego (grubość 1mm), uniwersalny klej Dragon (nie polecam- po jakimś czasie mebelki się rozklejają:(,  lakierobejcę w kolorze kasztanowym oraz mnóstwo zapału przystąpiliśmy do działania. Ponieważ początki bywają trudne, postanowiliśmy skorzystać z gotowego tutorialu. Googl’ując trafiłam na fantastycznego bloga pełnego opisów jak krok po kroku wykonać miniaturki. Nasz wybór padł na kuchenny kredens.
    Kredens Kriss'a/Kriss's dresser


    Equipped with mat board from the hobby store (1mm thick), universal glue  (not recommended-after a while it unstick: (chestnut-colored varnish and lots of enthusiasm we started to work. Because beginnings are difficult, we decided to use a tutorial. Googling I found a fantastic blog full  of descriptions and step-by-step descriptions. Our choice was the kitchen dresser.


    W naszym wykonaniu wygląda to tak:
    Made by us it looks like this:





    Mam kilka przemyśleń, które Arek jako rasowy majsterkowicz uważałby pewnie za ujmę, ale co tam. Porady cioci Basi:
    • Mebelki najlepiej robić ze sklejki, którą kupuje się w sklepach modelarskich. Osobiście uważam, że do skali 1:12 najwygodniej pracuje się z grubością 1mm. Jeśli planujemy rzucić się w wir konstruowania można zorientować się, czy większe ilości nie wyjdą taniej ze sklepów wysyłkowych.
    • Warto dokładnie przegrzebać sklep modelarski/Castoramę/osiedlowy sklepik majsterkowicza. Sprzedawcy dziwnie się patrzą, ale za to ile skarbów można znaleźć!
    • Są różne sposoby na uchwyty do szafek- zmodyfikowane koraliki, dogięty drut, mini-rurki, czy już nawet dostępne są gotowe miniaturowe uchwyty (np. domkowa4.pl).
    • Niech żyje cierpliwość. Jeśli nie korzystamy z tutorialu, który prowadzi nas za rękę mebelek trzeba wcześniej zaprojektować i przemyśleć jego konstrukcję (no chyba, że składa się z dwóch ścianek). Po wycięciu elementów ich brzegi trzeba wygładzić papierem ściernym. Każdy element trzeba pomalować oddzielnie, a dopiero potem kleić.
    • Lekiery/lekierobejce i inne mazidła lepiej wypróbować na jakimś małym fragmencie. To co piękne na zdjęciu i w puszce, na sklejce może wyglądać już koszmarnie. Wiem, co mówię;).




    I have a few thoughts. I guess, Arek as skilled handyman probably would die from a shame if he ever read them but ...shush!.
    Tips from aunt Barbara:
    • In my opinion for making miniatures the best is a mat board from hobby stores.  I think in the scale of 1/12th it’s easiest to work with 1mm thickness. If you are planning to be a busy constructor consider buying  larger amounts online (it can be cheaper this way) .
    • You should do a little treasure haunt in a hobby store / Castorama / housing estate DIY store. Sellers may look at you strangely, but trophies are worth the effort.
    • There are different ways of making handles for your pieces of furniture.  Modified beads, wires, elements of jewllery  or not even  ready-made miniature handles are available.
    • It hurts but be patient! If you do not use the tutorial that leads you step-by-step make a design first structure (unless it consists of two walls). After cutting the parts always smooth the edges with sandpaper. Each item must paint separately and then glued (don’t do it other way round!).
    • Varnishes / mordants  and other paints  try  first  on a small area. Some of them are beautiful in the picture and incan but they are going to change your furniture into a nightmare. I know what I'm saying;).



    czwartek, 11 kwietnia 2013

    Początek / The beginning


    Moje marzenie pewnie jeszcze długo pozostałoby niezrealizowane, gdyby w moim życiu nie pojawił się …odpowiedni mężczyzna :D. Jakkolwiek mam dużą smykałkę do majsterkowania i wszelkiego rękodzieła, niektóre problemy techniczne niestety mnie przerastają. Z Arkiem udało nam się stworzyć idealny zespół, bo każde uzupełnia braki drugiego. Obecnie wiem co to lakierobejca, fornir, jak się używa suwmiarki (niby proste, ale podchwytliwe;), a jak tnie piłą włośnicową.  Arek z kolei czuje się usatysfakcjonowany rozwiązując problemy takie jak np. stworzenie 4 mm funkcjonalnych zawiasów, które na dodatek mają jeszcze ładnie wyglądać.

    Szukając inspiracji w internecie dowiedziałam się też, że fanatyków miniatur jest na świecie całe mnóstwo. Jakkolwiek w Polsce to hobby nie stało się jeszcze tak popularne jak np. w Anglii, my też mamy bazę wielu bardzo profesjonalnych stron i blogów.

    Ponieważ sama wiele się dowiedziałam odwiedzając strony i blogi innych, chciałabym się teraz odwdzięczyć i podzielić moimi doświadczeniami oraz pomysłami. Gdyby się uprzeć mogłabym zamówić wszystko włącznie z domkiem (abstrahując oczywiście od aspektu finansowego), ale przecież nie o to chodzi. „Drogi są dla podróży a nie dla celu”!:)



    Ryc. Jadalnia z Queen Mary's Dolls' House.



    Every dream has a beginning. I owe mine to my mom, who didn’t  want to buy me a house for Barbie (Mom, thank you !;). When I was 6 or 7 years old, armed with a set of small kit craft (mini saw, a hammer and some other tools) I went to the basement searching for materials. Then I constructed my first dollhouse. It was not perfect, and now is dusting in the attic. But the whole thing showed that, I can achieve whatever I want.
    A few years later I went on exchange to England.  There, in Windsor Castle, I saw a real miracle, the Queens Mary Doll House. Although looking at it you could fall into despair (the degree of craftsmanship not reachable by even the best "miniaturists" in the world) Queen’s Mary dollhouse sparks the imagination. What's more, that's when I learned that Dollhouses are not only for children. There are professional shops where you can buy accessories for them and some of them cost an arm and a leg. The castle in medieval style, Louis XV pieces of  furniture, or rustical tea set? No problem.

    My dream probably would have remained unrealized for a long, long time, if it wasn’t for ... the right man:D. Although I have a knack for tinkering and any handicraft, but unfortunately, some technical problems are just beyond me. With Arek, we’ve managed to create the perfect team, because each complements the deficiencies of the other. Now I know what is stain, veneer, calliper and many other tricky things. On the other hand, Arek feels satisfied solving problems such as the creation of 4 mm-hinges, which are not only functional but also esthetic.
    <!--[if !supportLineBreakNewLine]-->
    <!--[endif]-->
    Looking for inspiration internet I have acknowlede that world is full of miniatures-enthusiasts. Although in Poland, the hobby has not yet become as popular as for example in England, we also have a great many of professional websites and blogs and I’ve learned a lot by visiting them. Now I would like to  give something back and share my experiences and ideas. Well,  I could order everything including  the house, but what's the point? "It’s not the destination, but a journey " :)